Felieton naczelnego • Co przyniesie nam właśnie rozpoczęty 2020 rok? Odpowiedź na to pytanie będzie banalna – zapewne i dobre i złe rzeczy. Jedno jest pewne, pęd wydarzeń będzie równie dynamiczny, jeśli nie jeszcze większy, niż w latach poprzednich. Generalnie, czasy w których przyszło nam żyć charakteryzują się niespotykaną wcześniej dynamiką i dramaturgią. Świat rzeczywiście stał się globalną wioską, jednak wydaje się, że gwałtowność i dramatyzm biegu dziejów dotyczy przede wszystkim spraw o charakterze ogólnoświatowym, bo im bliżej naszego powiatowego grajdołka, ów bieg jakby coraz bardziej zwalniał. Co zatem nas czeka?
Na arenie międzynarodowej będziemy świadkami kolejnych nieporozumień, ich eskalacji, a następnie stopniowego obumierania. Ze spraw najbliższych (ale tych, które mają światowe znaczenie) Rosjanie raczej nie oddadzą Ukraińcom Krymu, a Brytyjczycy wreszcie skonsumują brexit. A co dalej nas? USA skazane są na „wojnę” ekonomiczną z ich największym konkurentem i wrogiem - Chinami. Wystarczy przyjrzeć się temu, jak bardzo niekorzystny jest bilans handlowy pomiędzy tymi dwoma supermocarstwami, aby dojść do tego oczywistego wniosku. W 2020 roku będziemy świadkami zaostrzającej się konkurencji gospodarczej na linii Waszyngton – Pekin, a w związku ze zbliżającymi się wyborami prezydenckimi w USA temat ten będzie bardzo często wykorzystywany równie politycznie co nieodpowiedzialnie przez aktualnie urzędującego Donalda T. Czekają nas więc w tej sprawie nie lada emocje!...
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz