Zamknij

Jest „OK”, nawet kiedy nie jest

14:46, 11.02.2020
Skomentuj

Felieton naczelnego • Jakoś tak się utarło, że Polacy to ponoć lubią sobie ponarzekać, poużalać i pobiadolić. A to nad swoim smutnym losem, a to, że przyszło nam żyć pomiędzy „Ruskimi” i „Niemiaszkami”, a to, że w życiu to zawsze mamy pod górkę. Podobno na świecie jesteśmy postrzegani jako zrzędy, marudy i pesymiści. Ja jednak uważam, że to krzywdzący nas, Polaków, stereotyp, a nie nasza rzeczywista przywara narodowa. Myślę, że polska skłonność do narzekanie nie odbiega szczególnie od średniej światowej czy europejskiej, a podejrzenia o malkontenctwo wzięły się z tego, że jesteśmy po prostu bardzo racjonalni i trzeźwo myślący. A na przykład o takich Amerykanach to już jest inna gadka w świecie. Że niby Amerykanie to urodzeni optymiści. Nie wiem jaka jest prawda. Czy jest to opinia utrwalona przez dziesięciolecia przy pomocy kultury masowej produkowanej przez macherów z Hollywood, czy może rzeczywiście coś w tym jest. Wciąż nie wiem, więc jak to jest naprawdę z tymi optymizmem „Amerykańców”, ale wiem, że w ostatnich latach zaczyna się coś zmieniać w przypadku „pesymizmu” Polaków. Mam jednak wrażenie, że nie zmienia się wcale na lepsze.

To w co wchodzimy wśród rodaków na masową wręcz skalę, jest bowiem znacznie bardziej niebezpieczne, irytujące i uciążliwe niż polskie niby narzekanie. Dziś bowiem podobnie jak Amerykanin, Polak na pytanie: „Co u ciebie?” odpowiada niezmiennie: „Dobrze”, albo z „jankeska” „Jest OK”. Chłopu wali się życie, od lat walczy z nałogiem alkoholowym, którym próbuje pokonać depresję, żona zostawiła go i uciekła z czyścicielem basenów, dzieci go nienawidzą, pieniądze mu się skończyły, dopadają go najczarniejsze myśli, ale kiedy ktoś go zapyta „Co tam u ciebie?”, usłyszy niezmiennie: „Wszystko dobrze”. Podobnie ma się rzecz z kobitkami, choć je częściej niż panów stać na szczerość. Ale zdarza się, że niemiłosiernie poranione, nierozumiane, osamotnione, w desperacji, w totalnym zakwestionowaniu, często w nałogach i uzależnieniach, ale na Facebooku uśmiechnięte od ucha do ucha i z hasłem „Życie jest piękne”.

Nie zrozumcie mnie źle. Nie chodzi mi o to, że narzekanie czy malkontenctwo to coś lepszego, bo wcale nie. Nie uważam również, że złe są optymizm i radość życia w doświadczeniach i traumach, wręcz przeciwnie czasami pozostają nam tylko nadzieja i wiara, że będzie lepiej. Uważam natomiast, że bardzo niebezpieczne są udawanie, obłuda i dobra mina (za wszelką cenę) do złej gry. Takie faryzejskie pozy są dla mnie znacznie bardziej destrukcyjne od polskiego racjonalizmu często nazywanego narzekaniem. To pewien rodzaj nadęcia, które może skończyć się tym, że „balon” naszego życia w pewnym jego momencie rozerwie się na strzępy. Dlatego warto sobie czasami przypomnieć sobie o wentylu bezpieczeństwa o nazwie szczerze sobie ponarzekać. Za PRL-u człowiek sobie ponarzekał na Związek Radziecki, na wrednego szefa w pracy, na to że ma gorzej od tych na Zachodzie i jakoś mu się lżej na duszy robiło. Ludzie czasami trochę na wyrost narzekali, ale zawsze znalazł się ktoś w kim znajdywali wytrwałego słuchacza i jego zrozumienie. Szczere mówienie jak jest powodowało, że lżej im się robiło na duszy. Ludzie byli zdrowsi, weselsi, jakby wewnętrznie oczyszczeni...

 

 

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%