Kto jest jeszcze w PRL-u?

Felieton naczelnego • Krapkowicki „Zajazd” przeszedł do historii. W dwa dni „kopara” obróciła w perzynę jeden z symboli miasteczka w „sercu Opolszczyzny”. Inwestor zakupił obiekt, rozeznał rynek i jego ewentualne zapotrzebowanie na tego typu usługi. Ocenił też szanse na sukces obiektu z poprzedniej epoki, na tle infrastruktury hotelowo-restauracyjnej w okolicy i podjął decyzję. Taką, a nie inną decyzję. Nowy właściciel przekalkulował, przeanalizował i bez zbędnych sentymentów stwierdził, że „Zajazd” trzeba zrównać z ziemią. Bo to się opłaca, bo to będzie z korzyścią, bo to da zysk. Na oczach jednego pokolenia również w prowincjonalnym miasteczku totalnie zmieniło się podejście, filozofia działania i wartościowania i właśnie dlatego wydarzenie to ma wymiar symboliczny. 

 

A to czy na tym miejscu będzie „McDonalds”, „KFC” czy „Burger King”, czy może kolejna stacja benzynowa, na przykład BP, nie ma już większego znaczenia. Póki co liczy się tylko to, że na miejscu symbolu leży ogromna sterta gruzu.

Pamiętam jak przez mgłę, jak „Zajazd” budowali, a teraz tak po prostu go nie ma. Jak napisał jeden z internautów komentujących filmik z wyburzania „Zajazdu”, że w Krapkowicach wygrał kapitalizm. I bardzo dobrze, że wygrał, mądry kapitalizm musi wygrywać i niech zawsze wygrywa. Budynek ten był jednym z symboli krapkowickich „tęsknot z czasów PRL-u” właśnie za kapitalizmem. To tam, w latach 80. minionego wieku, odbywały się popularne dancingi, na których pojawiali się „polscy Niemcy” ze swoimi furami na białych blachach. „Zajazd”, „Amazonka” w Mosznej – tam z kolei miały miejsce słynne dancingi ze striptizem, kawiarnia-restauracja przy dawnym basenie Zakładów Papierniczych przy ulicy Kolejowej czy też sklep „Pewexu” na ulicy Wolności - to właśnie takie symbole. Te miejsca kojarzyły się dzisiejszym 40-50-latkom z Krapkowic i okolic z lepszym, normalniejszym światem, bogatszym, pełnym wolności i możliwości...