Zamknij

Obywatel - gatunek wymierający

13:31, 25.04.2017
Skomentuj

Felieton naczelnego • Było kilka takich momentów w historii Polski, w których była wielka szansa na jakościową przemianę naszego społeczeństwa. I nie chodzi tu o zmianę władz, zmianę, w której jednych słabych, pozbawionych kręgosłupa moralnego i charakteru polityków zastępują drudzy, ale zmianę, która popchnęłaby cały naród w inny wymiar rozumienia i relacji międzyludzkich. Takim momentem było na pewno odzyskanie przez Polskę niepodległości w 1919 roku, a potem, pomimo wszystko, był rok 1945, a następnie przede wszystkim 1989. Niestety, w mojej ocenie nie udało się wykorzystać chociaż połowy możliwości, które przyniósł nam los. I chyba właśnie dlatego jako pojedynczy Polacy i jako cały naród wciąż musimy borykać się z naszymi narodowymi przywarami, które, niestety, zamiast zanikać stają się coraz bardziej dokuczliwe. 

Co można było zrobić w tych przełomowych momentach naszej historii? Nie tylko wymienić zepsute i zblazowane elity, ale także tchnąć w cały naród nowego ducha, nowy entuzjazm i nową świadomość. Podstawą narodowego sukcesu jest nie tylko stworzenie silnego, sprawnie funkcjonującego państwa z jego instytucjami, agendami i służbami. Państwa wzbudzającego zaufanie, które kiedy trzeba zaopiekuje się i ochroni swoich obywateli, które stoi na straży prawa i społecznej sprawiedliwości. Sukces danego narodu to nie tylko życie w dobrobycie, komforcie i zabezpieczeniu materialnym, opartym na konkurencyjnej gospodarce, pozytywistycznej, wydajnej pracy i umiejętnej wymianie handlowej. Prawdziwym narodowym sukcesem jest coś innego, jest nim stworzenia społeczeństwa obywatelskiego. 
 
Niestety, przez prawie już wiek nowożytnej Polski sztuka ta nie udała się nikomu. Możemy wprawdzie wejść w sentymentalizm niektórych, którzy za wzór państwa obierają sobie II Rzeczpospolitą, ale już nawet gimnazjalista wie, że było to państwo słabe politycznie, moralnie, ekonomicznie, oparte na pozorach i wielkich słowach bez pokrycia. Po 1945 roku zaczęło się dziać inaczej, a jednak podobnie, PRL budowany w oparciu o „równość”, „braterstwo” i „społeczną sprawiedliwość” w wydaniu socjalistycznym okazał się jedynie sloganowym transparentem - wydmuszką bez jakiejkolwiek treści w środku. I znowu, zarówno w II RP, jak i w PRL-u dużo się gadało, mało, albo nic się nie robiło. Jednak to chyba wtedy byliśmy najbliżej obywatelskiego ideału. Ludzie w opozycji do chorej władzy potrzebowali siebie. Relacje międzysąsiedzkie, w pracy, a nawet w kolejkach i na ulicy były znacznie serdeczniejsze, zażyłe niż dzisiaj, choć czasy były wtedy znacznie trudniejsze. Ludzie interesowali się sobą, pomagali sobie, wspierali się nie tylko w ramach więzi rodzinnych czy przyjaźni, ale często bezinteresownie można było doświadczyć pomocy kogoś zupełnie obcego...  
 
 
 

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%