Sędziowie antybohaterami

wtorek, 2 Wrzesień, 2014 - 11:00
Zdzieszowice • Spotkanie Ruchu z rezerwami Podbeskidzia przyniosło sporo nerwów i kontrowersji za sprawą trójki sędziowskiej z Opola. Bramka wyrównująca dla „Zdzichów” padła dopiero na pięć minut przed zakończeniem zawodów - precyzyjnym strzałem z rzutu wolnego popisał się Dawid Kiliński, który uderzył tuż nad ziemią w róg bramki strzeżonej przez 17-letniego golkipera „Górali” Sebastiana Madejskiego. -  Widziałem, że bramkarz był zasłonięty, zrobił krok w przeciwnym kierunku, więc postanowiłem to wykorzystać – zdradził po meczu „Kiluś”.
 
Do Zdzieszowic nie dojechał Wojciech Okińczyc, król strzelców ubiegłego roku II ligi grupy zachodniej w zespole UKP Zielona Góra, który nabawił się kontuzji. - Wojciech doznał drobnego urazu, stłuczenia stawu skokowego – mówił trener gości Dariusz Mrózek. Może i dobrze, bo pomimo że bielszczanie dotychczas strzelili jedynie dwie bramki w meczach wyjazdowych (siedem w sumie), to zdołali napsuć sporo krwi bramkarzowi Tomaszowi Kasprzikowi. 
 
Jako pierwsi zaatakowali jednak pomarańczowo-czarni, po dośrodkowaniu środkowy obrońca Michał Bachor minimalnie spudłował po strzale głową. Pierwsze uderzenie w światło bramki odnotowano za sprawą Kamila Jonkisza, który przedarł się lewą stroną, gdzie wyraźnie fizycznie ustępował mu młodzieżowiec Błażej Matyja, napastnik Podbeskidzia zdołał oddać strzał, ale na posterunku był Tomasz Kasprzik. Ten sam bramkarz wybornie broni minutę później, strzał w krótki róg - golkipera „Zdzichów” starał się zaskoczyć Senegalczyk Idrissa Cissé. Pierwsze poważniejsze kontrowersje związane z pracą arbitra zaczęły się już w 17. minucie zawodów, gdzie w walce o piłkę w polu karnym Wojciech Dudek i spółka domagali się jedenastki – według futbolistów Ruchu defensor gości zagrał piłkę ręką. 5 minut później bramkę głową zdobywa Łukasz Damrat, ale sędzia liniowy podnosi chorągiewkę wysoko w górę - wynik na tablicy wciąż bezbramkowy. Gorąco pod bramką Kasprzika zrobiło się w 24. minucie meczu, kiedy to Cissé zdołał zablokować dopiero Daniel Nowak – piłkarz ten popisał się zimną krwią, bowiem całe zdarzenie miało miejsce kilka metrów przed pustą bramką. Dobrze spisujący się środek pola gości na czele z Arturem Lenartowskim byłym graczem Korony Kielce, Piasta Gliwice i Rakowa Częstochowa i kapitanem Przemysławem Gladusem dał zespołowi Podbeskidzia spokój, dominację i posiadanie piłki, co wyraźnie drażniło Łukasza Rogacewicza, rozkładającego tylko bezradnie ręce. Dobra gra gości w końcu zaprocentowała, w 36. minucie, po wspaniałej akcji, gdzie trzech graczy Ruchu niczym slalomowe tyczki przedryblował Bartosz Śpiączka i wystawił na końcu piłkę wspomnianemu już kilkukrotnie czarnoskóremu napastnikowi, a temu nie pozostało nic innego, jak wpakować ją do siatki. 
 
To jest część artykułu.
Całość możesz przeczytać w Nowinach Krapkowickich w wydaniu papierowym lub w wersji elektronicznej.

kup e-wydanie
Autor: 
MB

Dodaj komentarz