Zamknij

Donald zbaw polskę?!

09:45, 08.05.2019
Skomentuj

Felieton naczelnego • „Jarosław Polskę zbaw”! - tak krzyczą najbardziej rozhisteryzowani entuzjaści obecnej ekipy rządzącej, którzy są podobno zarazem najwierniejszymi słuchaczami pewnej rozgłośni radiowej z Torunia. Swoje zawołanie kierują oczywiście do prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego, który, co tu dużo mówić, jest rzeczywiście od prawie czterech lat najbardziej wszechwładnym i potężnym polskim politykiem. I choć prezes Kaczyński rzeczywiście w Polsce może bardzo dużo, to już trochę mniej, albo i mało może w Europie, a w świecie chyba nie może już nic. Dlatego między innymi pan Jarosław na pewno Polski raczej nie zbawi.    

Jakkolwiek absurdalnie i niepoważnie brzmi takie zawołanie, okazuje się jednak, że nasi rodacy mają pewną wielką skłonność do tego typu zachowań. Z jednej strony nadmiernie gloryfikują, kadzą i podlizują się rządzącym, a z drugiej kiedy coś im nie wyjdzie, mieszają zapamiętale z błotem swoich niedawnych ulubieńców. Dlatego nie wierzę w szczerość i trzeźwość zarówno tych, którzy dziś wołają „Jarosław Polskę zbaw”, jak i tych którzy choć nie ulegają tej oczywistej przesadzie tego zawołania, głęboko wierzą, że ktokolwiek może „Polskę zbawić”. Tacy ludzie będą w chwilach zwycięstw wywyższać innych pod niebiosa, ale jak się nie uda pierwsi chwycą za niekoniecznie symboliczne kamienie.

Jeśli komuś się wydaje, że patos i przesada towarzyszą dziś tylko jednej stronie politycznej w Polsce głęboko się myli. Pokazała to ostatnia wizyta jeszcze do niedawana polskiego premiera, a dziś szefa Rada Europejskiej Donalda Tuska. Jak już kiedyś pisałem, lubię Tuska, ale bardziej za jego polityczny styl i skuteczność niż dokonania, jednak ilość przesadzonych opinii jakie wygłoszono ostatnio na jego temat mogła zirytować nawet najobiektywniejszego obserwatora polskiej sceny politycznej. Przypomnijmy, że Donald Tusk w auli Uniwersytetu Warszawskiego wygłosił wykład pod tytułem: „Nadzieja i odpowiedzialność. O konstytucji, Europie i wolnych wyborach”, podczas którego nawoływał obecny rząd do przestrzegania konstytucji.

Już wcześniej pojawiły się informacje, że Donald Tusk przyjedzie do Warszawy 3 maja, aby wygłosić ważne przemówienie. Ekscytacja i podniecenie niektórych zwolenników obecnej opozycji sięgała zenitu. Prelegent w auli uniwersyteckiej rzeczywiście brzmiał przekonująco, pewnie i inteligentnie. Tusk sypał cytatami, używał słownych paraboli, porównań i oratorskich chwytów, ale nic ważnego, co jeszcze nie zostało powiedziane nie padło z jego ust. Jednak reakcja zgromadzonych zwolenników była nad wyraz entuzjastyczna. Co chwilę przemówienie przerywały aplauzy, brawa, „ochy” i „achy”, a zaraz po przemówieniu na różnych „twitterach”, fejsbukach” i innych pojawiły się entuzjastyczne wpisy, że oto Tusk wygłosił przemówienie wiekopomne, które pozostawia za sobą przemówienie innych polskich polityków o lata świetlne.

Całość tych reakcji można by skomentować jednym zawołaniem: „Donald Polskę zbaw od PiS-u”. Prawda jednak jest taka, że Donald Tusk nie powiedział niczego co mogłoby zapaść w serca i umysły. Mówca natomiast straszył dziecinnie ludzi chińską sztuczną super inteligencją, która to tylko czyha aby posiąść umysły Polek i Polaków. Przemówienie Tuska skierowane były przede wszystkim do jego zwolenników, Tusk nie zadał sobie trudu aby poświęcić choć chwilę milionom ludzi w Polsce szczerze zmęczonym panującą u nas od wielu lat wojną totalną pomiędzy rządem, a opozycją. Okazało się, że Donald Tusk nie patrzy na polskie sprawy z perspektywy Brukseli, w której jest już prawie sześć lat, ale wciąż postrzega to co się u nas dzieje z perspektywy polskiego grajdołka-piekiełka.

W wystąpieniu Donalda Tuska zabrakło świeżości, europejskiego umiaru, powściągliwości i dystansu. Zabrakło konstruktywnych rozwiązań, zachodniej chłodnej kalkulacji co zrobić aby kraj dalej się rozwijał, co zrobić aby wyjść z miejsca stagnacji i stanu powszechnej nienawiści. Tusk nie zaapelował do całej polskiej klasy politycznej (a nie tylko wroga - PiS) o uzdrowienie rodzimej sceny politycznej. Mówił tak jakby nadal siedział po uszy w polskim piekle, ktoś taki nie jest w stanie „zbawić” kogokolwiek nawet siebie. To trochę tak jakby siedzieć w bagnie i sam siebie próbować z niego wyciągnąć za włosy. Nie da się! Bez szans! Dlatego uważam, że ani Jarosław, ani Donald nie zdołają „zbawić Polski” od złości, zawiści, ciemnoty, nienawiści, wzajemnych oskarżeń, szkodzenia sobie, szukania haków, donoszenia na siebie i tak dalej i tym podobne. Polsce potrzebny jest ktoś trzeci – nieuwikłany, trzeźwy, pragmatyczny, ze zdrowym dystansem, pozytywistycznie nastawiony do życia i problemów. Pytanie tylko czy aby zahermetyzowana polska scena polityczna na zasadzie „Jarosław zbaw, albo Donald zbaw” jest w stanie kogoś takiego na świat wypuścić. Obawiam się, że w najbliższej 10-latce raczej nie.

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%