Po raz kolejny w naszym życiu przeżywamy okres Adwentu, który w liturgii katolickiej jest czasem przygotowania się do świąt Bożego Narodzenia i na powtórne przyjście Jezusa Chrystusa. Historycznie przypomina nam oczekiwanie na Mesjasza – Odkupiciela, człowieka wysłanego przez Boga na ziemię, aby odbudować Izrael i sprawiedliwość. Minęły tysiące lat i nadal mamy z nią kłopoty. Większość z nas daje temu wyraz w liturgii Adwentu, śpiewając: "Niebiosa rosę spuście nam z góry Sprawiedliwego wylejcie chmury".
Wielu Polaków sądzi, że sprawiedliwość w kraju gwarantuje im jedyna prawa i sprawiedliwa partia prezesa PiS. Nie zauważyli, że przez lata, byli przez wielu polityków tej partii ogłupiani i najzwyczajniej okradani. Czas okradania państwa i obywateli oraz tworzenia kasty milionerów się skończył, jednak rozliczanie twórców pisowego „folwarku”, przebiega zbyt wolno. Najgorsze jednak jest to, że nasze marzenia o Polsce wolnej od dzielących i skłócających nas prawicowych polityków, w Nowym Roku na pewno się nie spełnią.
Szukanie zgody
Okres Bożego Narodzenia, to nie tylko choinka, prezenty i spotkania rodzinne, lecz także kolędy. Wśród nich, bardzo popularna, mająca charakter narodowy jest królowa polskich kolęd – „Bóg się rodzi”. Jej piąta strofa rozpoczyna się słowami: "Podnieś rękę, Boże Dziecię/ Błogosław Ojczyznę miłą!/ W dobrych radach, w dobrym bycie/ Wspieraj jej siłę swą siłą". Piszemy o tym wiedząc, że Polaków z ojczyzną łączy silna, pozytywna więź emocjonalna. Należałoby to wykorzystać w procesie szukania zgody narodowej, która jednak bez udziału Kościoła jest nieosiągalna. Tymczasem abp Marek Jędraszewski, podczas mszy za Ojczyznę, w dniu Święta Niepodległości ogłosił, że z badań PAN wynika, iż 14 procent Polaków nienawidzi Polski. To nieprawda, że co siódmy Polak nienawidzi swojej ojczyzny. My, wśród swoich polskich przyjaciół i znajomych, nigdy nie spotkaliśmy takiego człowieka. Arcybiskup musiał błędnie zinterpretować wyniki badań; wiadomo wiek, ale jego opinia poszła w Polskę i będzie jątrzyć polskie dusze. Polacy są obecni w Kościele, ale są nim coraz bardziej rozczarowani. Ci, którzy porzucają Kościół, czynią to w większości nie dlatego, że tracą wiarę, ale dlatego, że coraz więcej w nim polityki i coraz mniej miłości bliźniego. Wśród polskich polityków trwa niekończący się serial nienawiści. Jest on szczególnie widoczny w trójkącie: prezes Kaczyński – premier Tusk – prezydent Nawrocki. Grzeszą mową, uczynkami i zaniedbaniem. Mowy nie ma, by któryś z nich próbował kierować się biblijnym cytatem: „Zło dobrem zwyciężaj”. Patologicznie kłamią, by zmienić nasz osąd na swoją korzyść. Ich zapleczem jest skonfliktowane społeczeństwo, dlatego nie przykładają wagi do zgody narodowej. Widzimy, że kraj zmierza do rządów autorytarnych, a dokładniej do uznania jednego z nich, najbardziej charyzmatycznego, przywódcą. Mesjaszem – Zbawcą. Tylko którego, jak żaden z nich do tej roli się nie nadaje.
Poczet zbawców
Nasz potencjonalny Zbawca, musiałby nie tylko zakończyć wojnę polsko – polską, lecz także znaleźć dla Polski właściwe miejsce w polityce zagranicznej. Nie możemy ciągle liczyć na Amerykę. Trump nie zmieni dla nas świata na korzystniejszy, bo przede wszystkim myśli o sobie. Do tego jednak w Polsce potrzebny jest przywódca, któremu pozwolimy na częściowo autorytarne rządy. Przegląd Zbawców pozwalamy sobie rozpocząć od Prezesa, którego klakierzy czasem witają słowami: „Jarosław, Polskę zbaw”. Kaczyński, podobnie jak Abp Jędraszewski jest w wieku 76 lat. Jest to wiek, w którym człowiekowi należy się odpoczynek. Abp Jędraszewski już odchodzi na emeryturę, na odejście Prezesa musimy poczekać. W tym czasie, jak nakazał Arcybiskup, naszym obowiązkiem jest dziękowanie Panu Bogu za Lecha i Jarosława Kaczyńskich. Prezes, apogeum możliwości intelektualnych ma za sobą. Ma przywidzenia, że Niemcy i Francuzi chcą nam zabrać państwo, zaś tych którzy optują za Tuskiem określa mianem najgorszej, najmarniejszej, najbardziej żałosnej, najbardziej bezwartościowej części naszego społeczeństwa. Putina nie dostrzega. Czas Prezesa się skończył i żadne modły tego nie zmienią. Najbardziej doświadczonym i sprawnym politykiem na polskiej scenie politycznej jest Donald Tusk. Wielkie nadzieje jakie pokładała w nim spora część polskich wyborców, nie zostały jednak zrealizowane. Reformowanie państwa przez rząd Tuska jest zablokowane postawą prezydenta Nawrockiego, który jest prezydentem PiS-u, bardziej skutecznym od swojego poprzednika. Obóz Kaczyńskiego zdołał skutecznie przedstawić Polakom Tuska jako agenta Niemiec i UE, zdrajcę polskich interesów narodowych. Wobec faktu, że w polskiej polityce uczucia odgrywają znacznie większą rolę niż rozum, Tusk bezpowrotnie stracił możliwość poszerzenia elektoratu i pojednania Polaków. Wybory w 2027 roku będą ostatecznym egzaminem w kwestii jego przyszłości. Zanosi się, że dużą rolę w tych wyborach odegrają konfederaci Mentzen i Braun, wspomagani przez Prezydenta.
Potencjał destrukcyjny
Kolejny, trzeci kandydat na Zbawcę, Karol Nawrocki nie jest prezydentem wszystkich Polaków. Ma autokratyczne ciągoty i wielki potencjał destrukcyjny; znacznie większy niż jego poprzednik. Jest idolem kiboli. Prowadzi otwartą wojnę z Rządem, wchodzi w jego kompetencje i próbuje poszerzać swoje konstytucyjne uprawnienia. Jego niezrozumiałe weta i odmowy kwalifikują się czasem jako działanie na szkodę państwa. Zablokował m.in. nominację na pierwszy stopień oficerski 136 przyszłym oficerom ABW i SKW, odmówił służbom wręczenia 130 odznaczeń i orderów, a także nominacji 46 sędziom i wielu ambasadorom. Wiele wskazuje na to, że uczynił tak w myśl beznadziejnej zasady – „Nie, bo nie”, przy czym odpowiedź „nie” jest ostateczna i nie jest poparta logicznymi argumentami. Wydaje mu się, że „jako Prezydent” jest nieomylny. Odczuwa awersję do Ukrainy; banderyzm i faszyzm ku zgorszeniu Ukraińców, przyrównuje do siebie. Do tej pory nie potrafił się umówić na spotkanie z Zełenskim, za to miał w planie spotkać się z Orbanem. Dobrze, że umiał się z niego wycofać. Scena polityczna myli mu się z ringiem; zapomina, że atrybutem demokratycznej władzy są rządy prawa i podział władzy, a nie rękawice bokserskie. Swą siłą powinien wspierać Ojczyznę miłą, a nie siebie samego. Ma szansę stać się liderem skłóconej polskiej prawicy, ale nie posiada żadnych zdolności do odgrywania roli zbawcy narodu, wymagającej uzyskania poparcia większości społeczeństwa. Jeżeli Prezydent będzie nieustająco szukał konfrontacji, musi się temu przeciwstawić nie tylko Rząd, ale wszyscy ludzie dobrej woli. „Gwałt niech się gwałtem odciska”, jak podpowiada nam Mickiewicz. Jednak wolelibyśmy w polskiej polityce przy podejmowaniu decyzji, widzieć większy udział rozumu i znacznie lepszą kulturę. Przede wszystkim zaś, obniżenie poziomu agresji i nienawiści. Chcielibyśmy, aby polityka była sztuką realizowania dobra, osiągania bezpieczeństwa i nadziei na przyszłość lepszą od teraźniejszości. Czekając na Święta, tak jak wszyscy, mamy prawo do nierealnych marzeń.
Z okazji nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku, życzymy naszym Przyjaciołom i Czytelnikom zdrowia, pokoju i odpoczynku od polityki.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz