Nie zabić osobowości

czwartek, 16 Lipiec, 2015 - 06:00
Rozmowa • Dorota Miśkiewicz jest wokalistką, skrzypaczką, kompozytorką, autorką tekstów. Jednak artystka podkreśla, że zdecydowanie przede wszystkim jest wokalistką. To artystka nieprzeciętna, obdarzona aksamitnym głosem, który wykorzystuje w aranżacjach jazzowo-popowych, nie stroni także od dźwięcznych klimatów bossa novy. 
 
Wszystko zaczęło się od skrzypiec, ale zdecydowała się pani korzystać z innego instrumentu – własnego wokalu. Co o tym zadecydowało?
To było dla mnie bardzo naturalne. Zawsze lubiłam śpiewać. W pewnym momencie w szkole muzycznej zgłosiłam się na ochotnika, żeby zaśpiewać piosenkę na jakieś akademii ku czci, jak to kiedyś bywało. Poczułam, że to sprawia mi wielką przyjemność, dlatego postanowiłam zapisać się na lekcje śpiewu. I równolegle do kształcenia muzycznego, które otrzymywałam w szkołach, dokształcałam się w zakresie emisji głosu, dykcji czy śpiewu jazzowego. Zobaczyłam też, że ludziom podoba się jak śpiewam, co jeszcze dodało mi skrzydeł.
 
Czy to, że pochodzi pani z rodziny muzycznej, w jakiś sposób zdeterminowało wybór drogi życiowej?
Absolutnie tak. Pamiętam, że w moim domu zawsze było dużo muzyki, mówiło się o muzyce, przychodzili do nas znajomi muzycy. Śmieję się, że będąc dziewczynką zdającą do szkoły muzycznej, mając siedem lat, być może nawet nie wiedziałam, że są inne zawody na świecie… Oczywiście mówię to z przymrużeniem oka, ale gdybym wtedy nie zdała do szkoły muzycznej, wydawałoby mi się, że świat się kończy. Im byłam starsza, tym bardziej świadomie odczuwałam radość z muzyki, już w szkole podstawowej zdawałam sobie sprawę, że jest to coś, co bardzo głęboko mnie przejmuje.
 
 
To jest część artykułu.
Całość możesz przeczytać w Nowinach Krapkowickich w wydaniu papierowym lub w wersji elektronicznej.

kup e-wydanie
Autor: 
Hanna Augustyn

Dodaj komentarz