Zamknij

Czas Andrzeja Dudy

18:40, 23.10.2023 Gerhard Bartodziej & Bernhard Soika Aktualizacja: 15:47, 29.01.2024
Skomentuj

Minęły historyczne wybory z rekordową frekwencją ponad 74 procent. Polska znowu, tak jak w 1980 i 1989 roku pokazała światu swoje odpowiedzialne oblicze. Tak jak wówczas, znów wygrała demokracja, wygrali obywatele. Odczuwamy zadowolenie z przebiegu wyborów i wdzięczność dla pracy Donalda Tuska, bez którego nie byłoby sukcesu wyborczego opozycji. Przeżywamy zadowolenie, że w Polsce umocniło się społeczeństwo obywatelskie. Przegrała prymitywna propaganda głosząca, że przyjadą czarni, Tusk zabierze emerytury i każe pracować do śmierci.

Z zadowoleniem obserwowaliśmy olbrzymie kolejki do lokali wyborczych w dużych miastach i za granicą. Godna szacunku była postawa młodych ludzi, którzy stali w nich nawet do trzeciej w nocy, jak to miało miejsce we wrocławskim Jagodnie, gdzie poparcie dla PiS nie przekroczyło 6 procent. Młodzi ludzie w końcu zrozumieli, że nie wystarczy swoich emocji wyrażać ośmiogwiazdkowym hasłem; trzeba pójść do urn. Referendum towarzyszące wyborom nie osiągnęło progu ważności i było porażką PiS-u. Ci, którzy odmówili w nim udziału pokazali, że są ludźmi wolnymi. Można powiedzieć, że lud wykazał się odpowiedzialnością. Zrobił swoje, teraz kolej na Prezydenta.

Partyjna marionetka?

Obejmując urząd, prezydent składa przysięgę, że dobro Ojczyzny oraz pomyślność obywateli będą dla niego zawsze najwyższym nakazem. Do 2015 roku prezydenci starali się być wierni składanej przysiędze. Zmienił to Andrzej Duda, który za sprawą swego partyjnego mentora uznał, że przede wszystkim powinien zadbać o pomyślność i interesy partii z której się wywodzi. Jego długopis służy partii w dzień i w nocy. Duda zdążył obrazić miliony Polaków, nazywając ich dwukrotnie świniami. Przynosi wstyd Uniwersytetowi Jagiellońskiemu. W obecnej chwili ma jedną z ostatnich szans na pokazanie, że nie jest partyjną marionetką. Uzmysłowili mu to krakowscy sąsiedzi. Głosując z nim w jednym lokalu wyborczym, wykazali się 88-procentową frekwencją i tylko 16,4 procentowym poparciem jego macierzystego PiS. Zgodnie z Konstytucją i przyjętymi zwyczajami proces przekazania władzy zależy bezpośrednio od prezydenta. Może on przyśpieszyć procedury przejmowania władzy lub je maksymalnie wydłużyć. Opóźnienie utworzenia nowego rządu jest korzystne dla starej władzy, przyspawanej do setek stołków. Daje czas na sprzątanie i obronę interesów tego, partyjno – towarzyskiego układu. Racja stanu wymagałaby jak najszybszego utworzenia w Polsce nowego stabilnego rządu. Rządu w którym na pierwszym planie będzie interes Polski i Polaków, a nie gorsząca walka o stołki. Jest to bardzo ważne w obecnym niebezpiecznym czasie, kiedy na naszym euroazjatyckim kontynencie toczą się równocześnie dwie wojny. Pilnie potrzebujemy rządu, który odbuduje dobrą współpracę z NATO, UE i USA, oraz odblokuje unijne pieniądze, potrzebne dla ustabilizowania gospodarki. Obecnie czas ma nie tylko wagę pieniądza, ale także wpływa na nasze bezpieczeństwo.

Tusk premierem

Minione wybory dały Polsce kolejną historyczną szansę i otwarte pytanie, jak ona zostanie wykorzystana. Polacy, w większości zażądali odsunięcia PiS od władzy i wysłali jasny sygnał, że premierem ma być Tusk. Trzeba uporządkować prawo, przywrócić praworządność, ustabilizować finanse, ujarzmić inflację oraz uporządkować bagaż obietnic wyborczych. Niemożliwe będzie szybkie i pełne spełnienie społecznych oczekiwań w kwestii tak zwanych rozliczeń. Społeczeństwo jest zwykle niecierpliwe, ale młyny sprawiedliwości mielą powoli. Będziemy się cieszyć, kiedy z mediów zniknie dzieląca Polaków, dotychczasowa narracja pełna obelg, pomówień i kłamstw. Mamy nadzieję, że media przestaną postrzegać i popularyzować głupców i różnej maści Januszów, takich jak Kowalski. Nasz opolski Janusz, zapewne oszołomiony jeszcze tym, iż dzięki Opolszczyźniakom i pokoleniu „trzynastek i czternastek” przeczołgał się raz jeszcze do Sejmu, grozi Tuskowi, chociaż mu do pięt nie dorasta. Powiedział: „Donald! Do zobaczenia w Sejmie. Już nie mogę się doczekać. Nie będzie miło”. Wtóruje mu bratnia dusza, Małgorzata Gosiewska, z  ust której słyszeliśmy: „Ludzie wybrali PiS. Ten, kto pójdzie z Tuskiem jest po prostu zdrajcą i tyle”. Te dwie wypowiedzi wystarczająco wskazują, jaki niepokojący klimat czeka wkrótce polskich polityków w gmachu sejmowym, jakie brudne sztuczki będą na porządku dziennym. Politycy często zapominają o tym, że są naszymi posłańcami i chociażby dlatego powinni się zachowywać przyzwoicie. Prości ludzie zazwyczaj dbają o swój honor, polityków w Polsce żaden kodeks honorowy nie obowiązuje, a szkoda.

Bezobjawowi Niemcy

O swój honor nie dbają też czołowe postacie opolskich Niemców. Podczas gdy liderzy Konfederacji ocenili krytycznie swój dobry wynik wyborczy i rozliczają winnych, komitet wyborczy MN ogłasza, że przyjął je z zaskoczeniem i smutkiem. Zaskoczone, to mogą być polityczne ciamajdy, a nie liderzy największej organizacji społeczno – politycznej w regionie. Smucić zaś może się jedynie Galla, który w wieku zbliżonym do wieku Prezesa, ku naszemu zgorszeniu, nadal chciał nas reprezentować w polityce. Już 20 czerwca w znanej MN publikacji: „Opolskie kalkulacje wyborcze” trafnie przewidzieliśmy wynik wyborczy w regionie. Kiedy opolski TSKN obiecywał zdobycie dwóch mandatów poselskich i jednego senatorskiego  przewidywaliśmy, a zasadzie byliśmy tego pewni, że Mniejszość Niemiecka tym razem nie uzyska żadnego mandatu parlamentarnego. Uzasadnialiśmy to, nie tylko trwającą nadal asymilacją, ale przede wszystkim tym, że w kierownictwie MN zostały jednostki słabe  intelektualnie, nie potrafiące korzystać z dorobku swoich samorządowców i niebroniące interesów Ślązaków. Spodobał się nam najmłodszy w Polsce poseł, Adam Gomoła z Gogolina, który mówi o sobie, że jest „dumnym Ślązakiem” i dumnym mieszkańcem Gogolina. Zdobył na liście Trzeciej Drogi prawie tyle głosów, co cała lista MN. Obiecał zadbać o przywrócenie finansowania nauki języka niemieckiego, czym wyręczy słabych liderów Mniejszości, która przeżywa kryzys przywództwa. Na obecną kompromitację wyborczą MN od lat pracowali Bernard Gaida, Ryszard Galla i Rafał Bartek. To oni pogrążyli Mniejszość w marazmie, a sami stali się bezobjawowi. Do dzisiaj nie potrafimy zrozumieć, jak i dlaczego absolutny lider MN, Bartek -  przewodniczący TSKN, przewodniczący VdG i przewodniczący Sejmiku Opolskiego znalazł się na drugim miejscu listy MN. Media zastanawiają się, gdzie MN popełniła błąd i czy nie był to jedynie „wypadek przy pracy”. Uważamy, że MN została politycznie unicestwiona przez swoich liderów. Podobnie wcześniej postąpiono z najbardziej znanym przywódcą Mniejszości. Na politycznej scenie pozostała grupa trzymająca intratne stołki, bezwzględnie eksploatująca szyld „Mniejszość Niemiecka”. Być może, tak jak wokół Kaczyńskiego również „inni szatani byli tam czynni”, ale tego do końca nie wiemy. Na wiosnę odbędą się wybory samorządowe, w tym do Sejmiku, które MN może przegrać. Później odbędzie się Walne Zebranie TSKN i okazja do wyprowadzenia sztandarów DFK. Smutne to, ale takie jest życie wśród swoich.                                                                                             

                                                                                               

                  

 

 

 

(Gerhard Bartodziej & Bernhard Soika)
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%