Zamknij

Żydówka z wiatraka

18:24, 20.11.2023 Roman Chmielewski Aktualizacja: 15:19, 29.01.2024
Skomentuj

Gogolin •  Choć ruiny wiatraka położone są w zielonym gąszczu dobrze widać je podczas jazdy gogolińską ulicą Ligonia. Jednak to co pozostało z dawnego wiatraka jest dziś mocno zapomnianym miejscem. Nie zawsze tak było, kiedyś miejsce to tętniło życiem. Żydowskim życiem...

- O historii wiatraka i jego mieszkańcach opowiadali mi moi dziadkowie – mieszkańcy Gogolina. Bardzo lubiłem słuchać ich opowieści i mogłem to robić godzinami. Ta o gogolińskich Żydach i wiatraku nazywanym „Albinką” jako jedna z wielu zapadła mi w pamięć - opowiada mieszkaniec Powiatu Krapkowickiego, których chce zachować swoje dane tylko do naszej wiadomości.

Naziści – wierutni kłamcy

Okazuje się, że wielu gogolinian myli przeznaczenie tego obiektu nazywając go wapiennikiem. Błąd ten ciągnie się od czasów sprzed Drugiej Wojny Światowej, kiedy to Niemcami rządzili hitlerowcy. – Ludzie myślą, że był to jeden z pieców wapienniczych, a to był wiatrak, taki sam jak te wiatraki, które stały kiedyś pod Górą św. Anny i w Pisarzowicach. Wiatrak przy ulicy Ligonia był własnością gogolińskiego Żyda o nazwisku Romberg. Hitlerowcy chcieli wymazać istnienie Żydów w Trzeciej Rzeszy, dlatego na widokówkach sprzed wojny pisali, że jest to stary wapiennik. Myśleli pewnie, że jakby napisali, że to wiatrak, to ludzie mówiliby, że to jest wiatrak Żyda Romberga - opowiada. Kiedy Romberg zmarł wiatrak przestał pełnić swoją funkcję, a z czasem choć był to obiekt przemysłowy, w wiatraku zamieszkała córka Romberga, Albina.

Trzy pociągi pełne Żydów

- Dlatego przez wiele lat ten wiatrak mieszkańcy nazywali „Albinką”. Żydówka mieszkała tam samotnie. Do śmierci nie wyszła za mąż i nie miała potomstwa. Zmarła jeszcze przed wojną, śmiercią naturalną – dodaje nasz rozmówca. Lata przed wybuchem II wojny światowej były okresem intensywnego rozwiązywania przez nazistów "kwestii żydowskiej" w Rzeszy. – Za czasów Hitlera Żydzi w Gogolinie to był temat tabu. Dziadek mi opowiadał, że któregoś dnia do miasteczka przyjechał pociąg, który wziął wszystkich żydowskich mężczyzn, kilka dni później zniknęły kobiety. Żydowskie dzieci przez dwa tygodnie chodziły po ulicach Gogolina i żebrały o jedzenie. Ludzie im pomagali, ale bardzo się bali, bo wtedy był ogromny terror. Niestety któregoś dnia przyjechał trzeci pociąg i zabrał żydowskie dzieci. Wystarczyło trzy dni aby z gogolińskiej społeczności zniknęła bezpowrotnie spora grupa mieszkańców… – stwierdza.

Tragedia ze skrzydłem

Kiedy „Albinka” posiadała jeszcze zabudowę ruchomą ze śmigłami, stała się miejscem wielkiej tragedii. – Jednego dnia pod wiatrakiem bawiły się dzieci. W pewnym momencie skrzydło wiatraka się oderwało i spadło na ziemię zabijając bawiącego się pod nim chłopca. Potem wiatrak nadbudowano czterospadowym dachem, ale wichura podniosła tą nadbudowę i zrzuciła wszystko na ziemię. Tym razem jednak obyło się bez ofiar i poszkodowanych. Być może dlatego po Albinie Romberg nikt już w wiatraku na dłużej nie zamieszkał. Potem w czasie działań wojennych wnętrze wiatraka wypalono, choć Gogolin nie doznał jakiś szczególnych zniszczeń wojennych. Zawsze kiedy tamtędy przejeżdżam przypominam sobie o Żydówce Albinie i jej rodakach, którzy w trzy dni zniknęli z naszego miasta… – kończy swoją opowieść nasz rozmówca.

(Roman Chmielewski)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%