Zamknij

Helenka, ogrodnik i bogata kobieta

12:20, 27.03.2019 Aktualizacja: 12:21, 27.03.2019
Skomentuj

Felieton naczelnego • Tym razem zacznijmy od pewnej historii. Nie wiem, czy wydarzyła się ona naprawdę, czy też została przez kogoś wymyślona, ale myślę, że warta jest przytoczenia. „Bardzo bogatej kobiecie pewnej nocy przyśnił się sen, który całkowicie odmienił jej życie. Śniło jej się, że umarła i poszła do nieba. Kiedy tak po tym niebie spacerowała, natknęła się na plac budowy. Liczna ekipa budowlańców wznosiła przepiękny pałac, którego wygląd wręcz onieśmielał. Zaciekawiona kobieta podeszła do jednego z robotników i zapytała: „Dla kogo budujecie taki pałac”? Robotnik spojrzał na kobietę jakby ją znał i odpowiedział: „Dla pani ogrodnika”. Kobietę zamurowało, ale kiedy odzyskała swój ziemski tupet odpowiedziała nie kryjąc oburzenia: „Dla mojego ogrodnika? Dla tego biedaka i nieudacznika! Przecież on mieszka w rozwalającej się chatce i nie stać go na ten wspaniały pałac! On wszystkie swoje zarobione pieniądze przeznacza na pomoc ubogim krewnym, dlatego sam jest biedakiem”! Ale robotnik tylko wzruszył ramionami i zabrał się bez słowa do dalszej pracy. Kobieta była tak oburzona, że podeszła jeszcze bliżej placu budowy, w pewnym momencie zauważyła, że tuż przy wznoszonym pałacu, za ogrodzeniem powstaje inny obiekt przypominający nieco lepiankę skleconą naprędce z gliny i trzciny. Kontrast pomiędzy tymi oboma budowlami był ogromny. Przy małym siermiężnym domku leniwie krzątała się para robotników. Kobieta nie kryła tym razem rozbawienia i irytacji. „Dla kogo budujecie ten dom”? - zapytała jednego z budowlańców z przekąsem akcentując ostatnie słowo. Zagadnięty mężczyzna spojrzał na kobietę jakby ją znał i odpowiedział: „Dla pani”. W kobiecie aż się zagotowało, zaczęła krzyczeć, przeklinać i obrażać robotnika, ale ten tylko wzruszył ramionami i spokojnie odpowiedział: „Nic na to nie poradzę. To największy i najlepszy dom jaki mogliśmy dla pani wybudować. To dom wybudowany z materiałów, które przysłała nam pani z Ziemi”.

Ta być może infantylna historia oddaje prawdę o nas i o naszym życiu. Pewnie wśród nas są i tacy, którzy nie wierzą w zbawienie, raj, niebo i te tematy, jednak niezależnie od tego w co wierzymy lub nie wierzymy, warto sobie zadać fundamentalne pytania typu: „Co pozostawię po sobie”?, „Jak ludzie będą mnie wspominać”?, „Co powiedzą o moim życiu”? Wielu z nas na co dzień się nad tym nie zastanawia, ale przecież chyba każdy chciałby po sobie zostawić wdzięczną pamięć, ciepłe wspomnienie czy tęsknotę za naszym towarzystwem. Przecież najtrwalszy ślad jaki możemy pozostawić po sobie tu na Ziemi (z premedytacją pomijam aspekt gromadzenia „skarbów” lub „materiałów budowlanych” w wieczności) to właśnie wdzięczność i radość u innych z powodu tego, że żyliśmy w taki, a nie inny sposób.
Czy to czemu tak bardzo poświęcam swoje życie, czy to w jaki sposób żyję, będzie tego typu odczucia i emocje u innych wywoływać?     
Ostatnio zupełnie przypadkowo natknąłem się na historię młodej dziewczyny – Heleny Kmieć. Kobieta urodziła się w Krakowie, studiowała, a potem mieszkała w Gliwicach. Podczas studiów była zaangażowana w katolickie Duszpasterstwo Akademickie. Generalnie była chyba mocno zaangażowana, chyba mocno wierzyła. Na jednym z filmików widać ją jak odważnie śpiewa piosenkę „Szema Izrael” w holu kolejowego Dworca Głównego we Wrocławiu podczas jednej z ewengelizacji. Nasza bohaterka, o której wszyscy mówili Helenka, w wieku 26 lat pojechała do Boliwii, jako wolontariuszka aby pomagać siostrom zakonnym w prowadzeniu ochronki dla dzieci. Tam zginęła przypadkowo w nocy z 24 na 25 stycznia 2017 roku zasztyletowana przez złodzieja, który włamał się do ochronki aby ją okraść. Oglądałem wspomnienia ludzi, którzy ją znali. Najprawdopodobniej, jak to zwykle bywa wspomnienia owe były przerysowane i przeidealizowane jednak maluje się z nich obraz młodej dziewczyny zaangażowanej w życie i pomaganie innym. Obraz, w którym dominujące są wiara, wrażliwość, ciepło, radość, błogosławienie, a nie złorzeczenie, służenie, a nie wysługiwanie się, dzielenie się z innymi, a nie gromadzenie.      

„Jakie to było młode i krótkie, a jednak także, a może przede wszystkim, świadome i celowe życie” – pomyślałem sobie oglądając dokument poświęcony Helence. Jej historia uzmysłowiła mi, że na zmiany, na to żeby stać się po prostu lepszym człowiekiem, nigdy nie jest ani za późno, ani za wcześniej, zawsze jest natomiast odpowiedni i najlepszy czas. Dlatego nie powinniśmy z tym czekać na jakieś specjalne okazje, przełomy czy wydarzenia. Proces zmieniania świata na lepszy najlepiej zacząć od siebie, od tu i teraz, „wykorzystując” do tego ludzi z naszego najbliższego otoczenia. Zacznijmy gromadzić „materiał budowlany”. Ci którzy wierzą w niebo i wieczność niech lokują swoje „materiały” właśnie z myślą o tym miejscu, a ci którzy nie wierzą niech gromadzą je we wdzięcznej pamięci ludzi, z którymi przyszło im żyć.

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%