Felieton naczelnego • Kiedy światowe media użalały się nad stanem świata z początków XX wieku piętnując jego chciwość, niesprawiedliwy podział dóbr, egoizm, niemoralność, znieczulicę, wyalienowanie i brak poczucia wspólnoty znalazł się jeden człowiek, który odważnie i prawidłowo przeanalizował współczesny mu stan ludzkości. Czarne nagłówki największych gazet krzyczały od Tokio po Los Angeles i od Rejkiawiku do Kapsztadu o potrzebie zmian, uleczenia i r atunku. D ziennikarze z niepokojem zapytywali: „Co jest nie tak z tym światem”? „Gdzie szukać ratunku”?, „Jak uleczyć chorą ludzkość”?, „Co zrobić, żeby ludzie przejrzeli na oczy i zachcieli się zmienić”? A wspomniany człowiek, Anglik Gilbert Keith Chesteron, katolicki teolog, ze spokojem, dystansem i wyspiarskim przekąsem podobno skierował na adresy największych i najbardziej opiniotwórczych gazet krótki liścik o jakże wymownej treści: „Drodzy, to ja. Z poważaniem G.K. Chesteron”.
Czasami, w których żył Chesteron, wstrząsnęła trauma Pierwszej Wojny Światowej. Wspomniany epizod miał podobno miejsce po tej wojnie, kiedy zastanawiano się jak mogło w ogóle dojść do czegoś tak tragicznego, niepotrzebnego i głupiego jak wojna. Miliony młodych ludzi na wielu frontach Europy straciło swoje życie w imię pychy i ambicji chorych na władzę i pieniądze elit. Niestety jak pokazuje historia ludzie nie wzięli sobie do serca przesłania tego znanego z prześmiewczego stylu życia Anglika. Nie minęło 30 lat, a wybuchła Druga Wojna Światowa jeszcze krwawsza, jeszcze okrutniejsza i jeszcze bardziej bezsensowna. Za kilkanaście dni będziemy świętować 70. rocznicę jej zakończenia. Czy jednak dziś z czystym sumieniem możemy stwierdzić, że otaczający nas „świat” jest miejscem bardziej bezpiecznym, lepszym i przyjaznym niż ten sprzed II wojny światowej?
Całość możesz przeczytać w Nowinach Krapkowickich w wydaniu papierowym lub w wersji elektronicznej.
kup e-wydanie
Dodaj komentarz