Zamknij

Styczeń luty 1945 r.

13:36, 23.02.2016
Skomentuj
Po naszej publikacji • Otrzymaliśmy list naszego Czytelnika Jerzego Jasika z Pietnej, w którym przytacza on wspomnienia Lore Bekiesch, dawnej mieszkanki Otmętu. Tekst dotyczy tragicznych wydarzeń ze stycznia i lutego 1945 roku. Rodzice Lore Bekiesch mieli restaurację przy dzisiejszej ulicy Księdza Koziołka. Fragment jej pamiętnika z czasów wojny, opublikował „Krappitzer Heimatblatt”, nr 128 z 1992 roku. Oto przesłane nam wspomnienia: 
 
„W domu panowała nerwowa i gorączkowa atmosfera. Walizki mieliśmy już spakowane, a bilety kupione. Chcieliśmy wyjechać do Lipska, tam mieszkał wujek Wiktor. Wszyscy nam jednak to odradzali. Pociągi były niesamowicie przepełnione. Rodziny traciły w nich kontakt z sobą, albo odjeżdżał sam bagaż. Dzieci, które matki trzymały na rękach, zamarzały im na śmierć. Rodzice mówili też o tym, aby uciekać do Budziszyna. W końcu ojciec zdecydował się wyjechać tylko kilka kilometrów, na drugą stronę Odry, ponieważ przy moście nie mogliśmy zostać. Wyjechaliśmy więc 18 stycznia w kierunku Rostkowic, koło Białej Prudnickiej, ciotka Florka, Elli, Herta, Ingrid i ja, zaadoptowaną do tego celu furmanką. Opatulone pierzynami, miałyśmy trochę bagażu. Na nieosłoniętej drodze pomiędzy polami hulał lodowaty wiatr, który później zmógł się jeszcze w prawdziwy orkan, zacinający śniegiem. Po ośmiu godzinach, dotarłyśmy do celu. Gospodyni przywitała nas bardzo przyjaźnie. 
Zaraz dostałyśmy ciepły posiłek i pokój. Zeszła jednak nam cała noc, zanim udało się go ogrzać. Byłyśmy pierwszymi uchodźcami w tej okolicy, załatwiłam więc od razu miejsce dla rodziny Kluge. Na drugi dzień pojechałam z powrotem do Otmętu, po jeszcze kilka rzeczy, które były nam niezbędne.
 
Ludzie oczekiwali godzinami, na pociągi w obu kierunkach. Rozeszła się wiadomość, że rosyjskie czołgi stoją już pod Strzelcami Op. Wszędzie widać było wojsko. Oddziały Służby Pracy Rzeszy, maszerujące w kolumnach. Albo żołnierzy, chodzących pojedynczo. Żołnierze którzy byli u nas zakwaterowani zostali przeniesieni do Krapkowic, do Deutsche Haus. Zamiast nich, dostaliśmy Waffen SS z wieloma oficerami. Rodzice mieli z nimi krzyż pański. Chcieli zarekwirować dla siebie, nasze sypialnie i kuchnię. W końcu zadowolili się jednak, dolnymi pokojami gościnnymi. Oficerowie myli się i golili w kuchni. Żołnierze zaś w letniej kuchni, która była obok. Telefony stale dzwoniły. Do baru wszedł łącznik, trzasnął obcasami, meldując, że Rosjanie weszli już do Strzelec Op. i strasznie plądrują miasto. Oficerowie stali się opryskliwi, chcieli aby cywile w końcu opuścili zagrożony teren. Mówili do nas, że nie możemy się spodziewać niczego dobrego. „Gdybyście tylko wiedzieli, co przeżyliśmy w Rosji” - mówił jeden z nich. Nagle w drzwiach stanęła moja babcia, wzburzona i z walizką w ręku. Żołnierz Oddziału Służby Pracy Rzeszy zajął jej ciepły pokój, babcię zaś wyrzucił. Udało nam się jednak zawstydzić tego młodego człowieka uzbrojonego w ogromny pistolet. Zapytałam go czy chciałby, aby ktoś tak potraktował jego babcię...
 
 
 

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%