Felieton naczelnego • Kiedyś słyszałem pewną prawdziwą historię. Rzecz dzieje się mniej więcej w połowie lat 60-tych minionego wieku. „Zimna wojna” wchodzi w swoją decydującą fazę. Rywalizacja pomiędzy Zachodem, a Związkiem Radzieckim i jego satelitami niezwykle się zaostrza. Pewien Brytyjczyk, którego imienia i nazwiska nie ma sensu nawet przytaczać, jest szefem ośrodka zajmującego się pomocą mieszkańcom krajów komunistycznych prześladowanych ze względu na swoją wiarę. Jego działalność nie tylko charytatywna, ale i naukowa jest uznawana przez władze wielu krajów, ze względu na niezwykły obiektywizm i rzeczowość. Ów Brytyjczyk studiuje język rosyjski na Uniwersytecie w Oksfordzie. Pewnego dnia jego nauczyciel rosyjskiego, rodowity Rosjanin, przekazał mu list jaki otrzymał od kogoś ze ZSRR. Profesor rosyjskiego sądzi, że treść listu zainteresuje Brytyjczyka.
I rzeczywiście list opisuje prześladowania jakich doświadcza Kościół Prawosławny w Związku Radzieckim ze strony władz komunistycznych. Zawiera wiele szczegółów strasznych praktyk (tortur, eksperymentów pseudomedycznych na mnichach, zsyłek), faktów, dat i opisów konkretnych wydarzeń. Pod listem podpisują się dwie anonimowe osoby, które używają pseudonimów: „Warawwa” i „Pronina”. Po lekturze listu Brytyjczyk jest wstrząśnięty, ale także rodzi się w jego sercu niezwykłe i przemożne przekonanie żeby odwiedzić Związek Radziecki. Kilka miesięcy później ląduje w Moskwie. Spotyka się ze starymi przyjaciółmi, którzy opowiadają mu o tym co dzieje się w ZSRR, a Brytyjczyk opowiada im o niezwykłym liście jaki otrzymał. Tego dnia wszyscy decydują, że odwiedzą ruiny zburzonej niedawno przez komunistów przepięknej cerkwi Piotra i Pawła. Wieczorem, aby nie wzbudzać podejrzeń i nie rzucać się w oczy zamawiają taksówkę...
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz