Zamknij

Magiel

14:22, 04.02.2014 Aktualizacja: 10:58, 02.04.2014
Skomentuj
reo
Felieton naczelnego • Jak przez mgłę pamiętam letnie popołudnia, kiedy to jako kilkuletni chłopiec spacerkiem chodziłem z Mamą do magla. Mieszkaliśmy w bloku, ale na początku naszej ulicy były domki jednorodzinne wybudowane jeszcze przed II wojną światową. Za jednym z takich domków była dobudówka, a w niej mieścił się wspomniany magiel. Najpierw wypraną w pralce marki „Frania”, a potem wysuszoną na podwórkowych sznurach pościel Mama pieczołowicie składała w wiklinowym koszu, a potem zapraszała mnie do wspólnej wędrówki do… magla. Lubiłem te nasze spacery, czułem się wtedy bardzo potrzebny, kiedy „pomagałem” Mamie nieść wiklinowy koszyk pełen wygniecionych poszewek, prześcieradeł i odzieży. Naszym spacerom zawsze towarzyszyły pouczające rozmowy. Kiedy wchodziło się na podwórko, mijając wejście główne do domostwa bodajże państwa Pelka, betonowy chodnik wiódł prosto do niemieckiego magla, który napędzało się siłą mięśni. Czasami, ale niezwykle rzadko, magiel był zamknięty. Wtedy Mama wysyłała mnie do właścicieli z uprzejmą prośbą o klucze. Nigdy nie odmawiali, tylko z uśmiechem wręczali mi to o co prosiłem. Pamiętam potężne wałki, które idealnie prasowały pościel. W maglu pachniało krochmalem, było cicho i spokojnie. Tylko magiel, kiedy pracował, specyficznie szumiał. Czasami czekało się grzecznie na kogoś kto jeszcze nie skończył prasować swojej pościeli. Przy naszym maglu spotykali się Miejscowi (z domków) i Przyjezdni (z bloków), ale nigdy nie dochodziło do kłótni czy nieporozumień. „Maglowaniu” towarzyszyły rozmowy, którym szczególnie się nie przysłuchiwałem, wpatrzony jak w „święty obrazek” w pracujący mechanizm. Po wszystkim w dobrym tonie było wrzucić parę groszy do otworu na listy z niemieckim napisem umieszczonym w drzwiach domostwa właścicieli magla. Choć nikt tego nie oczekiwał wielu właśnie w ten sposób odwdzięczało się właścicielom za możliwość skorzystania z tego dobrodziejstwa. Potem wracało się do domu z pachnącą, gładką pościelą i odzieżą, której w koszu zawsze było wtedy jakby mniej. Magiel to było magiczne, piękne miejsce sympatycznych spotkań, jeden z symboli dawnego – lepszego świata, który już nigdy nie wróci…          
 
Na ostatniej sesji Rady Powiatu Krapkowickiego radna Genowefa Kozubek-Kopecka porównała postępowanie radnego Alberta Machy do poziomu magla, czym wywołała jego mocne wzburzenie. Radna Kozubek – Kopecka była zniesmaczona pytaniami radnego Machy, dotyczącymi wyjazdu członków zarządu powiatu krapkowickiego do partnerskiego miasta Altenkirchen na jednodniowe obchody „Dnia Polskiego”. 
 
Cały felieton w papierowym wydaniu "Nowin Krapkowickich"

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%