Zamknij

Moja chata z kraja

13:29, 18.09.2018
Skomentuj

Felieton naczelnego • Staropolskie przysłowie zacytowane przeze mnie w tytule tego felietonu oznacza pewien rodzaj życiowej postawy. Jeśli ktoś mówi: „Moja chata z kraja” to oznacza to, że uważa, że skoro jakieś  sprawy go nie dotyczą, to są mu one obojętne, zupełnie go nie interesują i generalnie ma je w tak zwanym niepoważaniu. To znaczy również, że prezentujący taką postawę nie będzie się tymi sprawami zajmował, nie będzie poświęcał im czasu, uwagi, pieniędzy, sił. Hmmm... okazuje się, że to staropolskie przysłowie staje się życiową dewizą coraz to większej ilości współczesnych nam osób. Z jednej strony obserwując sferę publiczną naszego kraju nie ma się co temu dziwić, z drugiej trzeba z przykrością stwierdzić, że ta tendencja staje się bardzo niebezpieczna i zagraża temu wszystkiemu co zwykliśmy nazywać obywatelskością, świadomością czy wrażliwością społeczną.

Niestety często jest również tak, że wyznawcy zasady „Moja chata z kraja” bardzo szybko przekonują się o jej złudności i własnej krótkowzroczności. Z czasem okazuje się bowiem, że coś co nas dziś nie dotyczyło, co nas nie obchodziło, co było nam obojętne, nagle symbolicznie staje na progu naszej „chaty” i wyłamuje do niej drzwi! Często dopiero wtedy właściciele symbolicznej „chaty z kraja” doświadczają przebudzenia i przeglądają na oczy, uświadamiając sobie, że sprawy, którym poświęcali jedynie swoją obojętność tylko pozornie są bez znaczenia dla ich prywatnego życia, dla życia i funkcjonowania ich rodzin. Wtedy najczęściej owi wyznawcy „chaty z kraja” podnoszą wielką wrzawę, są oburzeni i mocno wkurzeni. Zaczyna się szukanie winnych i ostra krytyka. Niestety życie bywa okrutne i przewrotne dlatego przebudzenie dokonuje się zwykle za późno, bo drzwi do chaty zostają wyłamane, a chata splądrowana przez „wiry gminnej, powiatowej, krajowej czy światowej historii”.

Jeśli dana wspólnota, nie ważne jaka - dzielnicowa, wiejska, miejska, powiatowa, wojewódzka, narodowa ma się rozwijać jej uczestnicy muszą przyjąć inną zasadę, którą nazwałbym „Moja chata w środku”. Ludzie nie mogą koncentrować życia na końcu swojego nosa, bo to egoistyczne i płytkie. Nie damy rady rywalizować z nowoczesnymi społeczeństwami, których jednym z podstawowych filarów od wieków były nie tylko pracowitość i gospodarność, ale także obywatelskość czyli świadomość tego, że nie jestem pojedynczą wyspą na oceanie, ale jestem częścią większej społeczności, jestem elementem ogromnego systemu naczyń połączanych. Owa świadomość opiera się na przekonaniu o tym, że jestem zależny, jestem połączony, razem z innymi mogę znacznie więcej, mój los jest powiązany z losem innych ludzi. Ta świadomość nie ogranicza mojej wolności, nie czyni ze mnie niewolnika ludzi, ale sprawia że patrzę na swoje życie i na to, co dzieje się wokół mnie, z zupełnie innej perspektywy.  

Ludzie muszą zrozumieć, że ich dobrobyt, ich komfort, ich bezpieczeństwo, nie są ich osobistą zasługą, ale efektem tego, że wielu ludzi, których „Chata jest w środku”, poświęca swój prywatny czas po to, aby wszystkim było lepiej. Obywatelskość to jakość, której brakuje polskiemu społeczeństwu. Dewiza „Moja chata w środku” przesuwa każde społeczeństwo do przodu w rozwoju i dobrobycie, postawa odwrotna ściąga każdą wspólnotę w czasy, w których panowała niesprawiedliwość społeczna, chciwość i zacofanie. Jeśli przesuniemy trochę swoje „chaty” z kraja do środka, to skorzystamy na tym wszyscy. Myślę, że warto spróbować, bo chyba każdemu z nas chodzi o to, żeby wszystkim żyło się lepiej, a nie tylko nam, chyba że się mylę, ale wtedy byłoby naprawdę bardzo niedobrze.    
 

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%