Felieton naczelnego • Ze smutkiem przyjąłem wiadomości o śmierci krapkowiczanina Artura Tulińskiego, byłego piłkarza Unii Krapkowice. Choć Artur od wielu lat mieszkał w Niemczech i nie miałem z nim bliższego kontaktu, z jego osobą związane są wspomnienia o najlepszym, jak dotąd, okresie w historii krapkowickiego futbolu. Tuliński był także przedstawicielem złotego pokolenia młodych piłkarzy, którzy rozsławili małe opolskie miasteczko na sportowej mapie Polski południowej. Tak utalentowanej i perspektywicznej grupy zawodników nigdy później i chyba nigdy wcześniej w Krapkowicach nie mieliśmy.
Choć było to już dosyć dawno i nie wszystkie nazwiska zachowały się w pamięci. Listę najzdolniejszych piłkarzy otwierał właśnie Tuliński, ale obok niego byli także Banasiak, Wróblewski, Gozdek, Staniszewski. To oni najpierw reprezentowali w ówczesnej Międzywojewódzkiej Lidze Juniorów Unię Krapkowice, w której rywalizowali, zresztą z powodzeniem, z takimi piłkarskimi potęgami jak Górnik Zabrze, Ruch Chorzów, Gwarek Zabrze, Stadion Chorzów, Polonia Bytom czy Zagłębie Sosnowiec. Potem niektórzy, również Tuliński, walczyli w barwach Unii w lidze wojewódzkiej i trzeciej.
Wszyscy ci bardzo młodzi w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku chłopcy chodzili do podstawówki na osiedlu 1000-lecia. Tamte czasy w Krapkowicach stały pod znakiem nieustannej rywalizacji „starej budy” - szkoła podstawowa nr 1 z „nową budą” - szkołą podstawową nr 2. Rywalizacja ta była szczególnie ambicjonalna i zacięta właśnie jeśli chodzi o rozgrywki sportowe. Pierwszy mój kontakt z Arturem to była jakaś taka oddolna podwórkowa potyczka piłkarska. Sami skrzyknęliśmy się aby na szkolnym, asfaltowym boisku krapkowickiej „jedynki” rozegrać mecz, który zdecyduje o tym kto „rządzi” w Krapkowicach po tej stronie Odry...
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz