Felieton naczelnego • Okazuje się, że brak jakiegokolwiek programu politycznego, strategii czy ideologii przy dobrej promocji może w Polsce dać piorunujący efekt w postaci dwóch kadencji pod rząd u władzy. Na polskiej scenie politycznej symbolem takiej programowo – ideologicznej pustki jest Platforma Obywatelska, która jest także pierwszym przykładem genialnego opanowania technik pijarowskiego melanżu. W Platformie swoją polityczną przystań znaleźli ludzie tak od siebie różni ideowo, że aż dziw bierze, że są oni z tej samej partii. Jednak nauczeni wieloma porażkami z przeszłości ci doświadczeni polityczni gracze uznali, że przyszedł wreszcie czas, aby swoje poglądy i idee schować do lamusa skoro jest szansa, aby dłużej niż cztery lata sprawować władzę i czerpać z tego sprawowania korzyści.
Protoplastami dzisiejszych „platformersów” byli wyznawcy koncepcji polityki bez ideologii, która powstała w Stanach Zjednoczonych. Rosyjski matematyk i filozof Anatol Rapaport, działający na terenie USA i krajów zachodniej Europy, określając ten rodzaj uprawiania polityki użył zdania – motta: „Pierwszym obowiązkiem prezydenta jest zostać wybranym”. Według Rapaporta i jego wyznawców polityka sprowadza się tylko i wyłącznie do walki o zdobycie „rynku politycznego”, a to znaczy ni mniej, ni więcej uzyskania za wszelką (każdą) cenę poparcia wyborców. Zwolennicy „polityki bez ideologii” uważają, że tak jak rynkiem towarów rządzi popyt i podaż, a oferowany towar wymaga przede wszystkim promocji i reklamy tak i polityk powinien zachowywać się funkcjonując na „rynku politycznym”. Bycie wybranym staje się celem samym w sobie, a nie środkiem prowadzącym do realizacji naszych celów politycznych. W tak rozumianej polityce sukces jest jeden – wybór, nie są nim reformy społeczno – polityczne, czy realizacja zamierzonych celów zakładających dobro społeczne.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz