Felieton naczelnego • Kiedyś rzecznik komunistycznego rządu Jerzy Urban palnął i przeszedł do historii mówiąc mniej więcej coś takiego, żeby się o rząd nie martwić, bo rząd wyżywi się sam. Mądrość wypowiedziana przez wieloletniego szefa tygodnika „Nie” nabrała w obliczu wydarzeń, z jakimi przyszło nam się mierzyć w wolnej już Polsce charakteru ponadczasowego.
Ustrój się zmienił, socjalistów czy komunistów zastąpili demokraci, potem liberałowie, konserwatyści czy socjaldemokraci, a „urbanowa” mądrość wciąż na czasie. Kolejne rządy „żywią się same” nie zważając na opinię publiczną, dobre obyczaje czy może tak po prostu zwykłych obywateli. Specjalnie, rzecz jasna nie wymieniam wśród rzeczy, na które powinny zważać rządzący, obowiązującego prawa, ponieważ to jest w Polsce przyczyną wielkiego zła i niesprawiedliwości. Jednen z publicystów stwierdził nawet, że dostrzega w polskim prawie pewną konsekwencję napięcia pomiędzy aparatem urzędniczym, a klasą polityczną, niezależnie od jej opcji. Według owego publicysty urzędnicy zrobią wszystko, aby prawo było jak najbardziej skomplikowane, niespójne, wzajemnie się wykluczające, obfitujące w pułapki i dowolności po to, aby mieć możliwość „produkowania” haków, którymi później urzędnicy mogą szachować polityków. Na dziurawym prawie żerują nie kto inni jak tylko media. Niektórzy dziennikarze są jak sępy z amerykańskich westernów lub filmów z Bolkiem i Lolkiem - siedzą na kaktusie i cierpliwie czekają na jakiś ochłap. Ostatnio stała się nim tak zwana „wycieczka madrycka”. Trzech młodych i ambitnych z PiS-u kombinowało na tak zwanej kilometrówce.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz